Przez jakiś czas usiłowałem znaleźć jakąś grupę do pogrania w RPG w Chicago. W końcu udało mi się znaleźć grupę grającą w Wampira:Rekwiem. ucieszony pojechałem do Evanston i... I... I tak średniawo było. Kiedy szukałem u siebie na uczelni jakiejś grupy do RPG odzew był średni i raczej mało pozytywny. Dzisiaj zobaczyłem, czemu - miałem kontakt I stopnia z amerykańskimi nerdami.
Najwidoczniej stylistyka RPG i larpów w Polsce i USA jest całkowicie różna. Grywając w Krakowie, widziałem, ludzi naprawdę wkładających wysiłek w przygotowanie do larpa - kostiumy, etc. Tutaj wszystko odbywa się na odwal. Plus ci Amerykanie to, owszem, całkiem sympatyczni ludzie, ale totalni abnegaci - ja sporo jestem w stanie zrozumieć, ale żeby nie brać prysznica kilka dni z rzędu - nie. Dochodzi do tego całkiem inne podłoże kulturowe i - mimo wszystko - bariera językowa.
Nie wiem, czy będę z nimi grał. Dzięki RPG poznałem w Polsce niesamowitych ludzi, ale w Polsce to chyba nieco bardziej ,,elitarne" hobby. Chyba nie pogram za bardzo, zanim nie wrócę do Polski.
a teraznapisz co więcej, bo wzbudziłeś ciekawość XD
OdpowiedzUsuńChcesz powiedzieć, że na wampirzego larpa, na którego u nas ludzie się tydzień stroją i cyzelują postacie przyszła grupka niedomytych Amerykanów w dresach i zachowywali się jak w supermarkecie... Za to przynajmniej możemy się ponadymać jacy to jesteśmy samozajebiści.
OdpowiedzUsuńAlienor, jak zawsze zresztą, dotknęła sedna sprawy. Larpowni tu nie ma. Mogę się nadąć samozajebistością, ale niewiele mi to da, niestety.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAha, mała aktualizacja: u nas Wampir to sporo polityki. W USA; jebanka. Mój MG w Wampirze był wielbicielem stylistyki heroic fantasy, więc wielokrotnie ratowaliśmy świat (a przynajmniej Kraków) przed niechybna zagładą. Jednak zawsze była dyskrecja i styl. Tutaj byli zombie, żaboludzie, nekromanci i cholera wie, co jeszcze. Ja wiem, że Wampir czytany literalnie to emo chrzanienie, ale robienie z tego kiepskiego komiksu o superbohaterach niewiele pomaga...
OdpowiedzUsuń