poniedziałek, 16 lipca 2012

Rodzina na swoim

Zastanawiałem się ostatnio nad jedną rzeczą. A mianowicie, po co nam własne mieszkania? No, nie tyle własne, co na własność. Czemu rząd forsuje programy typu Rodzina na swoim (zwracam uwagę na śliczny prymitywizm sloganu), zamiast promować mieszkalnictwo pod najem? Jeszcze 100 lat temu mało kto miał mieszkanie na własność. W Kodeksie Napoleona odrębna własność mieszkania w ogóle nie występuje. Później wprowadzono instytucję własności piętra. Nikomu to nie przeszkadzało, nie tacy jak my mieszkania wynajmowali (miały one wprawdzie 100 m2 najmniej, często 300 m2, ale co tam). Czemu więc dzisiaj musimy koniecznie mieć mieszkania na własność?

Oprócz kwestii, rzekłbym, technicznych jak niekorzystne dla kamieniczników przepisy, podatki, brak rozwiniętego rynku najmu, za to patologicznie rozdęty rynek kredytów mieszkaniowych, podałbym przede wszystkim kwestie kulturowe. Polskie społeczeństwo w ponad 80% wywodzi się z chłopstwa. Przywiązanie do ziemi jako gwarancja bezpieczeństwa (fałszywa, dodajmy) jest bardzo silne. Tak samo jak osiadły tryb życia i niewielka mobilność społeczeństwa. Wielokrotnie rozmawiałem z ludźmi wykształconymi, którzy jednak na sugestię, by powszechną własność mieszkań zastąpić najmem jeżyli się i zaczynali mówić coś o stabliności, pewności itp. miło brzmiących, niemniej pozbawionych konkretnego znaczenia pojęciach.

Przed II wojną światową większość społeczeństwa wynajmowała mieszkania. Czy ich życie było mniej stabilne od dzisiejszego? Powiedzielibyśmy, że w wielu aspektach było przynajmniej tak samo stabilne, mimo że prawo pracy było jakoś mniej przydatne i posadę stracić było nader łatwo.

Może zamiast marnować pieniądze podatników na dopłacanie do kredytów pomyśleć chwilę o możliwości urentowienia najmu? Na przykład rozluźnieniem ochrony lokatorów, dzięki której mało która osoba choć odrobinę ceniąca swoje pieniądze i zdrowie psychiczne myśli poważnie o profesji kamienicznika? Czemu w naszym kraju najem traktowany jest głównie jako sposób dorobienia sobie, a nie regularnej działalności gospodarczej?

Tyle dzisiaj. Następnym razem będzie o edukacji.

2 komentarze:

  1. Nie znam się na tej kwestii, więc może nie powinnam się wypowiadać. Ale co mi tam.
    Ja mam wrażenie, że ludzie mając mieszkanie na własność, czują się za nie bardziej odpowiedzialni. A przynajmniej takie odpowiedzi zazwyczaj słyszę. Łatwiej jest im je np. remontować, wkładać w nie pieniądze, kiedy widzą, że to ich własność, a nie wynajęte. Taka... mentalność jeszcze "Ja wyremontuje i ktoś będzie później za moje miał!". Co dziwne mówi tak zarówno moja babcia (80l.) jak i bratowa (25 l.).

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli "ważne to je, co je moje". Bo fakt, że coś jest cudze powoduje, że nie powinno się o to dbać.

    Ja stanowczo wolałbym wynajmować mieszkanie za rozsądne pieniądze, nić ładować się w kredyt na 30 lat. No, będę miał to mieszkanie. I co mi z niego przyjdzie? I tak trudno coś takiego zbyć na poczekaniu, jest się uwiązanym do miejsca (no, niekoniecznie - w końcu można sprzedać mieszkanie jeszcze niespłacone i nabywca wejdzie w obowiązki kredytobiorcy, ale mało kto to chyba praktykuje). Mobilność ograniczona praktycznie do zera i jeszcze jak się wzięło kredyt w obcej walucie ma się horror show za każdym razem jak NBP upublicznia kurs. Ale MOJE, MOJE, MOJE...

    OdpowiedzUsuń