piątek, 1 kwietnia 2011

Dosko

Drogi Pamiętniczku, dzisiaj odkryłem u siebie objawy hipsterstwa. Nie wiem, co dalej z tym robić. Z jednej strony znam przebieg choroby i wiem, że nie ma dla mnie nadziei. Z drugiej, łudzę się, że może się mylę, że może mi przejdzie. Poszedłbym do lekarza, ale boję się, że zamknie mnie w izolatce, poda psychotropy i zaordynuje elektrowstrząsy. Nie wiem, co robić. Nie wiem nawet, od czego zacząć...

Zacznę najlepiej od początku. Czyli od opisu tej straszliwej przypadłości dla tych, którzy nie wiedzą, co to. Choroba to straszna, powodująca nieodwracalne zmiany w mózgu. Psychiatrzy i neurolodzy spierają się co do etiologii, ale Ty zapewne nigdy o... O właśnie. Owe zmiany przejawiają się deformacją osobowości i upośledzeniem procesów myślowych. Skutkiem jest przerost ośrodków samozajebistości kosztem wszystkich innych. Niebawem mózg w 95% jest ośrodkiem samozajebistości.

Jakie zauważyłem u siebie objawy? Nikt nie słucha podobnej muzyki, co ja, nie uznaję tandety i jej nie lubię. Do tego mam dziwaczne poczucie humoru. Wczoraj dowiedziałem się na przykład, że to, że nie słucham radia i nie jeżdżę nad morze czyni ze mnie osobę nudną. Na szczęście ubieram się jeszcze normalnie i nie mam iSzmelcu. W sumie, to jakbym zakupił sobie iSzmelc, to znaczyłoby, że zmieniłem orientację.

Ponarzekam teraz trochę na prawników. Jewgiennij opisywał mi ostatnio studentów z jakiejś artystycznej uczelni. Porównywał ich do nudnych i wpatrzonych w swoje laptopy studentów prawa. Musze przyznać, że w wielu przypadkach prawnicy to straszni nudziarze. Nie uważam, żeby studenci sztuki jakiejkolwiek mieli nad nimi wyższość w jakimś aspekcie (uważam ich właściwie w dużej mierze za pozerów). Ale prawnicy to też pozerzy, tylko pozują czym innym: profesjonalizmem i brakiem poczucia humoru.

Z rzeczy ciekawych, przyszła wiosna... Wróć. Nie przyszła . Nie ma wiosny. Odwołana w tym roku. Od miesiąca jest przedwiośnie i nie wiadomo, kiedy się skończy. Jest chłodno, nie ma liści, ptaki próbują świergolić, ale niemrawo im wychodzi. Wiewiórki i króliki próbują coś działać, ale też tak średnio.
Niemniej jednak natura swoje wie, przyszła wiosna i się zakochałem.


Ślicznotka, prawda? ;->

A tutaj coś, na co natknąłem się wczoraj tuż przed domem:


Volkswagen Karmann Ghia. Mój nr 2 po Triumphie Spitfire.

Swoją drogą, przypomniały mi się słowa mojego przyjaciela Gregora sprzed kilku lat (kiedy jeszcze miał widoczną w nagłówku Wołgę): Maciek, ja ciebie widzę w oldtimerze. W jakimś sportowym coupe, może Jaguarze. Posiane ziarno kiełkowało i chyba zaczyna wydawać plon. Uważam, że takie samochody to sposób na inteligentny szpan. Robią wrażenie, mają duszę i klasę, a na dodatek wcale nie są drogie. To wydatek rzędu 30.000 złotych. Nie jest to mało, ale nie jest to też strasznie dużo za samochód tej klasy w tym wieku. No i mają jedną zaletę: mało kto będzie taki miał.
Nie sądzę, by miał by to być dla mnie samochód pierwszego wyboru (elegancja elegancją, ale ABS i poduszki powietrzne to istotne szczegóły). Niemniej, sprawię sobie taki. Jak nie przed trzydziestką, to kiedy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz